sobota, 22 sierpnia 2015
Dzieci:P
Lubie patrzeć jak dzieciaki się bawią ich sposób myślenia, interpretowania różnych spraw jest tak inny od naszego. Nawet głupie układanie klocków od największego do najmniejszego może być zabawą zajmującą kilka minut gdzie nam zajęłoby to tylko chwilkę dziecko potrafi na różne sposoby te klocki układać i sprawdzać czy tak można czy może inaczej. Natomiast zwykła łyżeczka i miska raz są kubkiem raz miską w której można mieszać składniki i nigdy im się to nie nudzi zawsze wracają do ulubionych zabawek ale zawsze bawią się nimi inaczej. Jednego dnia samochody sie rozbijaj innego się ścigają ale zawsze są to te same autka (ulubione). Nawet wracając myślami do swojego dzieciństwa pamiętam ze był taki czas kiedy lalki raz były dziećmi a za chwile modelkami przymierzającymi ciuszki które uszyłyśmy im z siostrą i nigdy nie brakowało nam pomysłów do zabawy, dlatego nie rozumiem rodziców którzy za najlepszą zabawę uznają posadzenie dziecka przed konsolą, komputerem lub z telefonem w ręku. I w jaki sposób to dziecko ma się rozwijać, ok czegoś się na pewno nauczy tylko czego wiadomo że najbardziej rozwijają się przez zabawę, wtedy są najbardziej kreatywni. Nawet teraz kiedy pisze posta krasnal własnie wziął zabawkę z Kinder jajka i udaje że to spadochroniarz od razu znalazł dla niego kolegów i bawią się razem to jest własnie najfajniejsze w tym wszystkim. Niech każdy z was się zastanowi czy byłby w stanie na poczekaniu wymyślić kilka zabaw dla jednej zabawki i podejrzewam że większość miałaby z tym problem dlatego pomyślcie najpierw zanim zabijecie kreatywność waszych dzieci bo potem ciężko będzie to odzyskać. Niech wasze dzieci mają szczęśliwe dzieciństwo takie jak wy mieliście bawiąc się i śmiejąc biegając po dworze.
niedziela, 9 sierpnia 2015
Uff jak gorąco
Czy wam też się nic nie chce w taka pogodę. U nas dzisiaj pokazało w cieniu 33 stopnie a w związku z tym że mieszkamy w domku holenderskim temperatura w środku dużo się nie różniła z tą na dworze niestety. Na szczęście mamy wiatrak który trochę pomaga ale i tak księżniczka biegała na samym pampersie. Chociaż w pewnym momencie kazała sobie zdjąć pampersa i chciała biegać na golaska ale na zadane przeze mnie pytanie czy będzie wołać jak będzie chciała siku pokiwała głową że nie to stwierdziłam że nie uśmiecha mi się biegać za nią z ręcznikiem papierowym żeby posprzątać i niestety musiała ubrać pieluszkę.
Ostatni czas obfitował w wiele wydarzeń zaczynając od przyjazdu MR J, wyjeździe na wesele 200 kilometrów od domu po kolejną wizytę w aqua. Na weselu byliśmy u mojego kuzyna z którym od czasu kiedy byłam u nich na wakacjach jeszcze za gówniary nie utrzymuje kontaktu, bardzo się zdziwiliśmy że w ogóle dostaliśmy zaproszenie ale ogólnie nie żałujemy że się zgodziliśmy bo wesele było na zamku łącznie z noclegiem jedyny minus tego wszystkiego był taki że niestety pokój mieliśmy na 3 piętrze a wesele było na 1 tylko żeby dojść do pokoju trzeba było najpierw zejść na parter a dopiero potem wdrapać się na 3 piętro. Jedno dobre że niania sięgała na sale tylko jak się ma dzieci to i tak idzie się sprawdzać nawet wtedy kiedy niania się nie odzywa, co skutkowało tym że bardziej byłam zmęczona tym bieganiem do dzieci niż zabawą.
Coraz trudniej mi się żyje bez MR J a za to dzieciom coraz łatwiej teraz jak go żegnałam to nie mogłam powstrzymać łez, ale nie mogłam tego pokazać żeby dzieci nie były smutne. Niestety ostatnio bardzo ciężko nam normalnie porozmawiać przez telefon bo ciągle nam coś albo ktoś przeszkadza czasami mam wrażenie że się od siebie oddalamy on ma tam swoje życie ja swoje, mam tylko nadzieje że szybko wyjedziemy do niego bo na dłuższa metę nie wyobrażam sobie takiego życia. Nie rozumiem ludzi którzy żyją tak cały czas ja bym nie mogła, ale jak dobrze pójdzie to powinniśmy w październiku wyjechać na dwa tygodnie i wrócić dopiero na 1 listopada, mam nadzieje że plany wypalą, trzymajcie kciuki.
Ostatni czas obfitował w wiele wydarzeń zaczynając od przyjazdu MR J, wyjeździe na wesele 200 kilometrów od domu po kolejną wizytę w aqua. Na weselu byliśmy u mojego kuzyna z którym od czasu kiedy byłam u nich na wakacjach jeszcze za gówniary nie utrzymuje kontaktu, bardzo się zdziwiliśmy że w ogóle dostaliśmy zaproszenie ale ogólnie nie żałujemy że się zgodziliśmy bo wesele było na zamku łącznie z noclegiem jedyny minus tego wszystkiego był taki że niestety pokój mieliśmy na 3 piętrze a wesele było na 1 tylko żeby dojść do pokoju trzeba było najpierw zejść na parter a dopiero potem wdrapać się na 3 piętro. Jedno dobre że niania sięgała na sale tylko jak się ma dzieci to i tak idzie się sprawdzać nawet wtedy kiedy niania się nie odzywa, co skutkowało tym że bardziej byłam zmęczona tym bieganiem do dzieci niż zabawą.
Coraz trudniej mi się żyje bez MR J a za to dzieciom coraz łatwiej teraz jak go żegnałam to nie mogłam powstrzymać łez, ale nie mogłam tego pokazać żeby dzieci nie były smutne. Niestety ostatnio bardzo ciężko nam normalnie porozmawiać przez telefon bo ciągle nam coś albo ktoś przeszkadza czasami mam wrażenie że się od siebie oddalamy on ma tam swoje życie ja swoje, mam tylko nadzieje że szybko wyjedziemy do niego bo na dłuższa metę nie wyobrażam sobie takiego życia. Nie rozumiem ludzi którzy żyją tak cały czas ja bym nie mogła, ale jak dobrze pójdzie to powinniśmy w październiku wyjechać na dwa tygodnie i wrócić dopiero na 1 listopada, mam nadzieje że plany wypalą, trzymajcie kciuki.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)